piątek, 6 marca 2015

5. Zasadzka

Przed sobą miałem wejście do mglistej puszczy. Powykrzywiane konary drzew zdawały się odgradzać sekrety lasu przed niepożądanym wzrokiem ludzi z zewnątrz.
- To jedyna droga? Na pewno znasz jakąś inną.
- Nie ma innej ścieżki  prowadzącej do szkoły. To cześć treningu, tylko niektórzy są godni by uczyć się w szkole.
- Aha, czyli albo przejdę próbę albo zginę.
- Mniej więcej tak to wygląda.
- Co raz mniej mi się to podoba.
- Znowu zaczynasz? Sam się ruszysz czy ja mam to zrobić?
- Już idę,idę spokojnie.
Schyliłem się przed największym pniem i zagłębiłem się w puszczę. 
Po kilku krokach powietrze stało się ciężkie, patrząc na wiekowe dęby miało się wrażenie, iż obserwują każdy twój ruch...
- A ty co kurwa w lektora się bawisz?
-  Podobno nie lubisz przekleństw
- Poprawka, nie lubię wulgarnych ludzi, ale sam od czasu do czasu użyje jednego czy dwóch bluzgów. 
- Ciężko zrozumieć twoją logikę.
- SCHYL SIĘ
Moje ciało nagle poleciało w dół zanim zdążyłem chociażby pomyśleć o uniku. Gdy się odwróciłem zobaczyłem strzałę wbitą w pień drzewa.
- Co to było?!
- Podczas gdy ty skupiłeś swój ograniczony rozum na rozmowie ze mną,  ja starałem się uratować nam życie.
- Kto wypuścił tą strzałę? 
- A co ja jestem, nie widzę wszystkiego. 
Nagle, nie wiadomo skąd wyskoczyła grupa uzbrojonych ludzi, sądząc po strojach byli to zwykli rabusie napadający na bezbronnych kupców.
- Kogo my tu mamy? - zapytał jeden z nich, pewnie przywódca sądząc po sposobie w jaki patrzyli na niego jego znajomi - Nie wiesz chłopczyku, że ta część lasu nie jest bezpieczna?
- Zajmij ich czymś - podpowiedział Kaze
- Niby czym?! - odparłem
- Nie wiem rozbierz się albo coś
- Tak, może jeszcze zrobię im striptiz.
- Dobry pomysł, umrą ze śmiechu.
- Jesteś tam jeszcze? - Ktoś stuknął mnie w głowie
- Patrzcie chłopaki obudził się.
- I co my mamy z nim zrobić? 
- Nie wygląda na bogatego, chociaż te bransoletki mogą być coś warte. Chłopaki do dzieła!
Jak na rozkaz wszyscy rzucili się, by zdjąć mi kajdany, oczywiście nie skutecznie.
-Daj mi władze - szepnął Kaze
- Co?
- Odsuń się i daj mi władze nad ciałem
- Pogięło cię?
- Chcesz żyć bez rąk? Bo ja nie.
Czułem jak Kaze przejmuje kontrolę, widziałem siebie, jakby z trzeciej osoby, ogólnie było to dziwne.
- Jak skończysz bawić się lektora przypatrz się, żebyś umiał to na przyszłość.
Wszystko potoczyło się błyskawicznie, w jednej chwili zbóje trzymali mnie za ręce, a w następnej wili się po ziemi chwytając się za uszy.
- Co ty im zrobiłeś?
- Mówiłem ci że Wiatr nie ogranicza się tylko do podmuchów.
- Ale ty przecież tylko klasnąłeś.
- Najwyraźniej nie tylko.
- Możesz mi to łaskawie wytłumaczyć?
- Tiaa, widać jaki z ciebie uważny obserwator. Skoro muszę....  Pomiędzy dłońmi stworzyłem kulę o wysokiej częstotliwości, następnie rozbiłem klaśnięciem tworząc tym samym falę, którą nazywam gwizdkiem na ludzi.
- Coś jak gwizdek na psy?
- Dokładnie. A teraz radziłbym ci uciekać,bo zaczynają wracać do normalności.
Wystrzeliłem do przodu chcąc jak najszybciej znaleźć się w znacznej odległości od opryszków, jednak po zrobieniu kilku kroków wywaliłem się o korzeń wystający spod ziemi.
- .... Nawet biegać nie potrafisz.
- Przysiągłbym, że przed sekundą go tu nie było
- Jezu, kogo ja wybrałem. Nie dość, że głupi, to i jeszcze ślepy.
- A kogo my tu mamy - jakiś głos zawołał z zarośli - Chłopaki ! Spójrzcie co znalazłem.
Z pobliskich krzaków zaczęli wychodzić ludzie.
- No proszę, co za ciekawe znalezisko, tata nie mówił ci, że nie wolno chodzić samemu po lesie? A zwłaszcza po tym lesie? - powiedział z ironicznym uśmieszkiem Akson
- Mówiłeś, że są w szkole - wysłałem myśl do Kaze
- Każdemu zdarzają się pomyłki
-  Ja chcę tylko dostać się do szkoły.
- TY ?! Nie rozmieszaj mnie, kto by cię tam chciał. Z resztą nieważne, chłopaki brać go.
- Ja się nim zajmę - powiedział Mino
Od razu poczułem jak próbował dostać się do mojej głowy.
- Pamiętasz co ci mówiłem o magi umysłu? Wykorzystaj to przeciwko niemu - podpowiedział Kaze
- Nie możesz tego zrobić za mnie?
- Naucz się sam sobie radzić
Widać było, że Mino męczył się niemiłosiernie, zrobił się cały czerwony i zaczęły mu pęcznieć żyły.
- Coś ci nie idzie - rzekłem rozbawiony. Następnie wysłałem lekką falę powietrza, która mówiąc krótko zwaliła go z nóg.
- Jak widać nie tylko wy się czegoś nauczyliście.
Mino otrząsnął się po upadku i gotów był znowu podjąć próbę przejęcia mojego umysłu.
- Zostaw - powstrzymał go Akson - Nie widzisz, że to go nie rusza?
- Na razie damy ci spokój - tym razem zwrócił się do mnie - Policzymy się w szkole.
Zniknęli tak szybko jak się pojawili.
- A jednak coś potrafisz. Co prawda zrobiłbym to lepiej, ale jak na ciebie było całkiem w porządku.
- Dzięki, chyba.
- Głowa do góry, jakbyś nie zauważył jesteśmy już niedaleko.
- Faktycznie, las zaczyna się przerzedzać. Jak daleko jest od końca lasu do akademii?
- Około dziesięć minut marszu.
- To teraz już tylko z górki.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz