piątek, 24 kwietnia 2015

Łowcy

(kolejne zamówienie :D )

Cisi niczym cienie, skradają się w nocy,
Gdy ich spotkasz z nikąd pomocy. 
Wizję miał Roark, przywódca ich stada.
Podjął się on nie lada wyzwania

Stworzył on grupę, Łowcami zwaną,
Dla wielu ludzi było to raną.
Znaleźli się tacy co zabić go chcieli,
Ciało swe tylko krwawo pocięli.

Zlecenia wszelakie chętnie przyjmował,
Złota dla swych ludzi nigdy nie żałował.
Pomagali mu wiernie, członkowie zakonu,
Nie żądał od nich nigdy pokłonu.

Zebrali się druidzi, uleczyli stare rany,
Lider znów uderzył w tarabany.
Gotowe są wojska, Łowcy skupieni.
Wrogowie strzały będą zgubieni.

Łuki napięte, groty wyrzeźbione,
Dusze od ciała zostały wybawione.
Rozeszły się pradawne głosy,
Skończyły swą drogę głodne losy.

Czas dla Argiena zakończył się na świecie,
Odszedł ich przyjaciel samotnie w lecie.
Spuściznę swoją dla pokoleń wskazał
Cierpnie po stracie Łowcom zmazał.

Z cienia powstali, w cień wrócili,
Opuścili znane ziemie, więzy stracili.
Pamiątką pozostała złamana strzała
I dawna niezbrukana chwała.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Objawienie

    (kolejne zamówienie :D)                                

Nie sądziłem, że polowania z wiekiem stanął się tak wyczerpujące - sapnął Jerdan po raz kolejny przysiadając na pobliskim kamieniu. - A ty gdzie się wybierasz kochanie. Mówiąc to jaszczur ugodził ogonem uciekającego królika. - Zbyt dużo czasu na ciebie zmarnowałem, żebyś tak łatwo mi uciekł.
Całe niebo pokryło się ciężkimi chmurami zasłaniając ciepłe promyki słońca oświetlające okolice.
- Chyba pora się zbierać, co nie mały? Mały?! - Jerdan szybko rozejrzał się dookoła. - No wierzyć się nie chce, to już piąty królik, Hurim mnie zabije jak znowu wrócę z pustymi rękoma.
Poprzez obłoki zdołał się uwolnić jeden, słaby promyczek. Jego światło padło na drobny, połyskliwy kamyczek.
- A cóż to znowu? - Reptil podszedł bliżej. - Może jednak polowanie nie będzie aż tak beznadziejne jak myślałem. Chwycił krwisto - czerwony klejnot w swoje krótkie szpony.
- Co do... - Z kryształu uwolniło się oślepiające światło odrzucając Jerdana do tyłu.
- Jednak będzie jeszcze gorzej - wyjęczał pocierając obolałą głowę.

Jaszczurka zaczęła dokładniej wpatrywać się w obiekt swojego bólu.
- Obyś był tego wart. - Reptil zauważył cienie poruszające się w środku kamienia. - A to co znowu.
Nagle ciało Jerdana dostało spazmatycznych drgawek. Z jego ust zaczęła toczyć się piana, a oczy schowały się w oczodołach ukazując przekrwawione białka.
- Azzgh - W jego płucach brakowało powietrza.
Przed oczami migały mu rozmazane obrazy, nie ukazujące niczego. Nagle wszystko się zatrzymało. Wiatr przestał wiać, liście nie wydawały najmniejszego szumu, nawet pobliskie ptaki nie odważyły się zagrać swej pięknej melodii. Ciało wciąż było sparaliżowane, jednak oczy odzyskały sprawność, aczkolwiek jedyne co widział to krwawy ołtarz, a na nim martwe truchła, z których wciąż skapywała świeża krew. Obraz zaczynał się cofać, postacie, które przed sekundą nie miały w sobie życia, teraz siedziały przywiązane do słupa. Ich klatki piersiowe zaczęły rozrywać się od środka, więźniowie wydali z siebie przerażający okrzyk osób cierpiących niewyobrażalne katusze. Najpierw wyszedł ogon, potem, po trzasku kości, na świat urodził się kolejny Reptil. Do płodu podszedł niepozorny człowiek, o wątłej budowie ciała.
- Pix! - pomyślał Jerden.
Pix podniósł dziecko, odszedł kilka kroków i uklękł na kolana. Z  ust padała nieprzerwana litania. Myśliwy zdołał tylko zrozumieć słowa mówiące o potężnym bogu i krwawej ofiarze ku jego uciesze.
Obraz się zmienił. Dookoła widać było tylko jasną biel, przygłuszającą wszystko. Pośrodku niczego Reptil zauważył ogromną postać siedzącą na skale. Olbrzym podniósł swą powiekę i spojrzał na Jerdana i wyciągnął do niego ramię pokryte tatuażami.
- Zbliż się synu. - przemówił pradawnym głosem gigant. - Zbliż się, a pokażę ci twe przeznaczenie.
Ciało jaszczura poruszyło się mimo woli.
- Wiele wycierpiałeś, wiele zyskasz. Tak samo jest z twoim ludem, zapomnieli o mnie, gubiąc swą ścieżkę. Wyznaczyłem ciebie na ich pasterza, zaprowadź ich do ziemi obiecanej, tylko tam znajdą spokój.
Kolejny błysk, kolejny obraz. Tym razem wszystko poszło szybciej, Jerdan zobaczył siebie podczas żmudnej drogi, pokonując coraz to większe trudności, widział krew i poświęcenie, stracone marzenia i nadzieje. Na końcu podróży widniała wspaniała świątynia, ku czci Boga, dzięki któremu Reptile znaleźli swój dom.

sobota, 18 kwietnia 2015

14. Bolesny upadek - Trucizna

_ Jeden za nami, zostało dziewięć.
_ Nie ciesz się zbytnio, będzie coraz trudniej.
_ A kto tu mówił, że się cieszę, po prostu stwierdziłem fakt.
Nieznacznie odbiłem w lewo, by nie wpaść na brązową chmurę.
_ Skąd tu się wzięły chmury?
_ To nie chmury, tylko trujące opary, naucz się w końcu wyczuwać magię , która cię otacza.
_ Wybacz, ale nie czas teraz na lekcje, na razie próbuję nas ratować.
_ Skoro już się starasz zrób to lepiej, zaraz będziemy mogli pooddychać Tranti Morguli.
_ Czym znowu? Mów po ludzku.
A może dla odmiany ty nauczysz się pradawnej mowy? Tranti Morguli to inaczej oddech trupa. Jeden wdech, a twoje ciało gnije od środka.
_ Chyba naprawdę cię tutaj nie lubią.
_ Z wzajemnością, uwierz mi, tymczasem wykorzystajmy to przeciwko nim.
Kaze wciągnął najbliższe opary, tym razem brudno fioletowe.
_ Oszalałeś? Coś ty wpuścił do moich płuc?!
_ Tym razem to jest wyrafinowana Dera Angelo. Śmierć anioła.
_ Że co proszę? Jakie są skutki ?
_ Śmierć.
Czułem, że słabnę.
_ Coś ty uczynił? Po tym wszystkim?!
_ Przyjmij to, nie odrzucaj propozycji danej przez los.
_ Jakiej propozycji?! Nie mam zamiaru umierać!  Greund Wires
_ Nie waż się oczyszczać płuc! Taka okazja, więcej się nie powtórzy, zaufaj mi.
Oczy przestały widzieć, do uszu nie docierały dźwięki.
_ Mam nadzieję, że się nie pomyliłeś.
Ciało zostało sparaliżowane.
_ Ufam ci Kaze.



czwartek, 16 kwietnia 2015

Hymn

 (kolejne zamówienie znajomego, tym razem "hymn" :D)


Póki broni nie złożymy, nie ugnie się nasz lud 
Ziemi swej bronimy, nie zważając na trud.
Bracia naszym sercem, mury naszym domem
Tarcza jest orężem, spokój honorem.

To jest moje życie, to jest mój wybór
Ścieżkę swą wyznaczę, zabrzmi anielski chór
Topór swój naostrzę, miecz wypoleruje,
Żegnam się, ze światem, nic nie obiecuje. 

Słonce zajdzie, księżyc wzejdzie
Szykujcie się ludzie, Reen nadejdzie.
Tak mówiły stare słowa, lecz nam one nie straszne
Kompania podoła, wrogu swemu stawi czoła.

To jest moje życie, to jest mój wybór....

Każda nasza przysięga, poparta czynami
Do końca życia pozostanie z nami.
Zamiary nasze słuszne, serca waleczne,
Dusze niby różne, jednak wszystkie serdeczne,

To jest moje życie, to jest mój wybór....

Piękne góry, żyzne ziemie, to nasza kraina
Pozbędziemy się jej wrogów niczym lawina.
Strzeż się, głupcze, poruszyłeś starożytne ziemie,
Przyjdzie zemsta, zbierze żniwa, nałoży swe brzemię.

To jest moje życie, to jest mój wybór...



 


środa, 15 kwietnia 2015

Historia miasta

Pewien znajomy poprosił mnie o napisanie historii jego miasta, naszła mnie ochota, na coś takiego.

Po zepsutej wojnami i złem ziemi,
Przechadzał się człek Gawronem zwany.
Wielki on ból miał do ras zebranych.
Narodził się pomysł, chęć odnowy,
by opuścić spuściznę głów korony.

 Zwołał on braci, Kompanie założył.
Nad światem swą pieczę nałożył.
Plan zniweczył Reen złośliwy,
Nekromanta upierdliwy.
Przyzwał cienie, swoje sługi,
By wyrównać ludzkie długi.
Żniwa straszne, krew pobrana
Zatęskniła ukochana.

 Patrząc bezsilnie, pomimo starań,
Śmierć uderzała niczym taran.
Gawer przejęty,  zebrał ludzi,
 Jego gniew musi ostudzić.
Walczył dzielnie, wygnał drania,
Nie pomogły nic błagania.
Opuścić tę kranie musiał.
Bohater Kruka, zakończył swój udział.

Chodził od drzwi do drzwi pukając
Śmiałka przy tym szukając,
Wielu mu odmówiło, 
Honorem  zapłaciło.
U kresu wędrówki, znalazł wybranych
Do wyższych celów powołanych.
Zgarnął ich z miasta, zapłakała niewiasta

Na czele grupy, dumnie prowadził,
Potworów po drodze zgładził nie miara,
Dosięgła go okrutna kara.
Zgubił drogę, zmylił szlaki,
Nie zostawił nikt poszlaki.
Ziemia obiecana, raz widziana,
rozpłynęła się z nadejściem poranka.

Wyczerpani z głodu, wyschnięci z pragnienia,
rozłożyli się u stop góry Przeznaczenia.
Człowiek, Elfy i Jaszczurka, 
niezbyt zgrana spółka,
Budynki wznosiła, ręce poraniła,
Cel upragniony, wielce utęskniony, 
Trud został nagrodzony.

Mam nadzieje, że komuś przypadnie do gustu :) 





















 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

13. Bolesny upadek - Ziemia

_I to jest ten twój genialny plan?!
_ A masz jakiś lepszy?
_ Nie mogliśmy zejść od środka?!
_ Spójrz w dół, do ziemi jest jakieś dziesięć kilometrów, zanim zdążył byś pokonać jedno piętro w wieży, padłbyś trupem od jakiegoś zaklęcia.
_Tutaj tez nie widzę zbyt dużych szans na przeżycie, biorąc po uwagę, że spadamy w dół z ogromną szybkością.
_ Musimy popracować nad przepływem myśli pomiędzy nami, takie sytuacje bywają nużące.
_ Wybacz, że martwię się o nasze życie, oświeć mnie jeśli łaska.
_ Jesteś w powietrzu, pomyśl trochę!
Podjąłem się próby przejęcia kontroli nad moim spadaniem. Zacząłem machać rękami i nogami, aby wyrównać swoją pozycję.
_ Wreszcie używasz mózgu! Spróbuj szybowania.
Moje ciało dostosowywało się do prądów powietrza, po minucie można było zauważyć znaczy spadek prędkości.
_ Widzisz? Jak chcesz to umiesz, teraz się przygotuj ja walkę.
_ Jaką znowu walkę, z kim?
_ Niedługo wlecimy w strefę tarasów, znając życie przygotowali dla nas kilka niespodzianek.
Dopiero teraz byłem w stanie zauważyć ludzi stojących na balkonach, wszyscy mierzyli we mnie rękami.
_ Na pierwszym tarasie mieści się szkoła ziemi, uważaj na pnącza i inne paskudztwa.
Faktycznie, cały podest wydawał się, jakby zrobiony z roślin. Stojący na nich uczniowie opletli sobie nogi korzeniami, prawdopodobnie czerpią z nich siłę.
- Zabić tylko w konieczności, najlepiej złapać żywego - dał się słyszeć słaby szept niesiony przez wiatr.
Adepci zaczęli nucić modlitwę do swojego strażnika, Tellusa, o użyczenie im mocy.
Gdy szept przerodził się w krzyk, korzenie wystrzeliły w moim kierunku, każdy z nich pokryty był ostrymi jak brzytwa kolcami.
_ Uważaj na to badziewie, jeżeli chociaż jeden kolec cię dotknie, nie będziesz w  stanie się uwolnić.
_ Więc co mam robić?
_ Pozwól, że ja to zrobię, wykażesz się później. Storth Spedo.
Zacząłem spadać w błyskawicznym tempie, Kaze wirował pomiędzy tnącymi powietrze korzeniami, zawsze mijając je o kilka centymetrów.
_ Przyznaj się, nie robisz tego pierwszy raz.
_ Bycie wiecznym duchem ma swoje korzyści.
Pnącza wycofały się, a na ich miejsce pojawiła się chmara owadów. Moje ciało odruchowo wykonywało paniczne ruchy, starając się odgonić robaki.
_ Co ty wyprawiasz? Tracisz kontrolę nad lotem!
_ Nie mogę nic na to poradzić! Panicznie się ich boję.
_ To się ich pozbądź, od czego masz magię.
_ Nie wiem jak.
_ Po prostu poproś wiatr, żeby zrobił to co chcesz.
_ Presthan!
_ Nieźle, zabrałeś im powietrze pod skrzydłami, uniemożliwiając im lot, nieźle, ale ja bym to zrobił lepiej.
_ Oczywiście, jak zawsze.
_ Dobrze, że się zgadzamy, lecz nie czas teraz na takie pogawędki, przed nami kolejne przeszkody.
( Dla wyjaśnienia, Obdarzeni duszą strażnika, nie muszą się do niego modlić o moc,gdyż mają ja w sobie, w przeciwieństwie do innych Adeptów, którzy, aby uwolnić Energię, potrzebują zgody strażnika.

wtorek, 7 kwietnia 2015

12. Ucieczka

Personel szkoły wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i chwycił mnie za ręce, boleśnie wykręcając je do tyłu.
_ Nie rozczulaj się nad sobą tylko myśl jak stąd uciec.
Zaczęli ciągnąć mnie ku drzwiom.
_ Co powiesz na małą zabawę?
_ Nie krzywdź ich!
_ Kto tu mówił o krzywdzeniu kogokolwiek, co najwyżej lekko ich uszkodzę.
- Zamknijmy go w lochach, tak nikomu nie wyrządzi niczego złego.
Pozostali zgodzili się skinieniem głowy.
Obudziłem się w ciasnym pomieszczeniu pachnącym pleśnią i wilgocią.
_ Spodziewałeś się fiołków?
_ Nie spodziewałem się wizyty w lochach.
_ Nie przyzwyczajaj się, nie posiedzimy tu długo.
_ Niby jak chcesz nas stąd wydostać? Brakuje tu nawet powietrza.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności zauważyłem ciemny kształt leżący w przeciwległym kącie celi.
- Wszystko z tobą w porządku?
- Zostaw mnie! Nie chce mieć kłopotów!
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
_ Daj spokój, nie zabiorę naszej trójki.
_ Ale to jest dziecko!
_ Ty też dorosły nie jesteś. Nie pomożesz komuś, jeżeli on sam tego nie chce.
_ Ale..
_ Nie ma żadnego ale, daj mi pomyśleć nad planem ucieczki.
Wiedząc, że i tak dłuższa sprzeczka nic nie wskóra, zacząłem przypatrywać się nowej ręce. Delikatnie przesuwając palcem po wewnętrznej stronie przedramienia wyczułem lekkie wgłębienia.
_ Co to jest?
_ Zapomniałem ci powiedzieć, nie musisz wzmacniać swojego ciała, żeby przyjąć nowe cząstki mojej duszy. W tych wgłębieniach jak to ładnie ująłeś magazynowana będzie ich moc. A teraz z łaski swojej patrz i się ucz.
Wyciągnął wskazujący palec swojej ręki i zaczął kreślić dziwny symbol na ścianie. Wyglądało to jak trójkąt wpisany w koło, z jakimiś znakami w środku. Czułem jak pieczęć drży od skumulowanej energii.
_ Hussin Keth'on Lethias.
Całą ścianę wyssało na zewnątrz. Przede mną stworzył się wielki otwór prowadzący  do głębokiej na kilka kilometrów przepaści.
_ A to skąd się tu do cholery jasnej wzięło? 
_ Musisz się wiele nauczyć o świecie magii.
Kaze wyskoczył przez dziurę, zrzucając się w kierunku ledwie widocznej ziemi.