(kolejne zamówienie :D)
Nie sądziłem, że polowania z wiekiem stanął się tak wyczerpujące - sapnął Jerdan po raz kolejny przysiadając na pobliskim kamieniu. - A ty gdzie się wybierasz kochanie. Mówiąc to jaszczur ugodził ogonem uciekającego królika. - Zbyt dużo czasu na ciebie zmarnowałem, żebyś tak łatwo mi uciekł.
Całe niebo pokryło się ciężkimi chmurami zasłaniając ciepłe promyki słońca oświetlające okolice.
- Chyba pora się zbierać, co nie mały? Mały?! - Jerdan szybko rozejrzał się dookoła. - No wierzyć się nie chce, to już piąty królik, Hurim mnie zabije jak znowu wrócę z pustymi rękoma.
Poprzez obłoki zdołał się uwolnić jeden, słaby promyczek. Jego światło padło na drobny, połyskliwy kamyczek.
- A cóż to znowu? - Reptil podszedł bliżej. - Może jednak polowanie nie będzie aż tak beznadziejne jak myślałem. Chwycił krwisto - czerwony klejnot w swoje krótkie szpony.
- Co do... - Z kryształu uwolniło się oślepiające światło odrzucając Jerdana do tyłu.
- Jednak będzie jeszcze gorzej - wyjęczał pocierając obolałą głowę.
Jaszczurka zaczęła dokładniej wpatrywać się w obiekt swojego bólu.
- Obyś był tego wart. - Reptil zauważył cienie poruszające się w środku kamienia. - A to co znowu.
Nagle ciało Jerdana dostało spazmatycznych drgawek. Z jego ust zaczęła toczyć się piana, a oczy schowały się w oczodołach ukazując przekrwawione białka.
- Azzgh - W jego płucach brakowało powietrza.
Przed oczami migały mu rozmazane obrazy, nie ukazujące niczego. Nagle wszystko się zatrzymało. Wiatr przestał wiać, liście nie wydawały najmniejszego szumu, nawet pobliskie ptaki nie odważyły się zagrać swej pięknej melodii. Ciało wciąż było sparaliżowane, jednak oczy odzyskały sprawność, aczkolwiek jedyne co widział to krwawy ołtarz, a na nim martwe truchła, z których wciąż skapywała świeża krew. Obraz zaczynał się cofać, postacie, które przed sekundą nie miały w sobie życia, teraz siedziały przywiązane do słupa. Ich klatki piersiowe zaczęły rozrywać się od środka, więźniowie wydali z siebie przerażający okrzyk osób cierpiących niewyobrażalne katusze. Najpierw wyszedł ogon, potem, po trzasku kości, na świat urodził się kolejny Reptil. Do płodu podszedł niepozorny człowiek, o wątłej budowie ciała.
- Pix! - pomyślał Jerden.
Pix podniósł dziecko, odszedł kilka kroków i uklękł na kolana. Z ust padała nieprzerwana litania. Myśliwy zdołał tylko zrozumieć słowa mówiące o potężnym bogu i krwawej ofiarze ku jego uciesze.
Obraz się zmienił. Dookoła widać było tylko jasną biel, przygłuszającą wszystko. Pośrodku niczego Reptil zauważył ogromną postać siedzącą na skale. Olbrzym podniósł swą powiekę i spojrzał na Jerdana i wyciągnął do niego ramię pokryte tatuażami.
- Zbliż się synu. - przemówił pradawnym głosem gigant. - Zbliż się, a pokażę ci twe przeznaczenie.
Ciało jaszczura poruszyło się mimo woli.
- Wiele wycierpiałeś, wiele zyskasz. Tak samo jest z twoim ludem, zapomnieli o mnie, gubiąc swą ścieżkę. Wyznaczyłem ciebie na ich pasterza, zaprowadź ich do ziemi obiecanej, tylko tam znajdą spokój.
Kolejny błysk, kolejny obraz. Tym razem wszystko poszło szybciej, Jerdan zobaczył siebie podczas żmudnej drogi, pokonując coraz to większe trudności, widział krew i poświęcenie, stracone marzenia i nadzieje. Na końcu podróży widniała wspaniała świątynia, ku czci Boga, dzięki któremu Reptile znaleźli swój dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz