środa, 4 marca 2015

4. Początek długiej podróży

- To od czego zaczynamy?
- Najpierw musisz wzmocnić swoje mizerne ciało, mimo iż nie jest to nawet setna część mojej mocy to i tak ledwo ją utrzymujesz.
- Inny też mają takich wrednych Strażników?
- Tylko ja jestem taki wyjątkowy.
- Dobra bo znowu zaczynamy gadać o tobie, co jest naszym 1 celem?
- Szkoła dla wybranych, nauczą cię tam kilku rzeczy.
- Czyli mam rzucić wszystko, spakować się i pojechać w jakieś miejsce o którym nawet nie słyszałem?
- Mniej więcej tak.
- Świetnie.
- To teraz leć grzecznie do tatusia pożegnaj się i wyruszamy.
Jak powiedział tak zrobiłem, nie mając zbyt wielu rzeczy do zabrania spakowałem się w kilka minut. Poszedłem do kuchni po prowiant na drogę, gdy spakowałem ostatni bochen chleba zauważyłem ojca stojącego w drzwiach.
- Tak szybko jedziesz?
- Wiedziałeś?
- Każdy obdarzony mocą kiedyś tam wyrusza, wysłałbym cie tam wcześniej gdyby nie wypadek w wieży.
- Tato czy w przy księdze stało się coś jeszcze?
- Znasz już cała prawdę.
Mimo iż widziałem w jego oczach kłamstwo westchnęłem tylko i po raz ostatni go objąłem.
- Żegnaj tato
- Powodzenia synku.
I poprostu wyszedłem zostawiając za plecami wszystko co było dla mnie ważne, mając przeczucie, że przy następnym spotkaniu wiele rzeczy będzie inne.
- Jesteś tak sentymentalny ze rzygać mi się chce.
- To nie ty musisz wszystko zostawić, ponieważ jakiś starożytny duch opętał twoje ciało!
- Ja bym się cieszył na twoim miejscu w końcu masz jakąś osobowość, a teraz radze ci ruszać reszta twoich znajomych pewnie jest juz w połowie drogi.
- To nie są moi znajomi
- Jeden pies, zaczniesz iść czy ja mam to zrobić?
- Nie waż się sterować moim ciałem i tak ledwo znoszę twoja obecność w mojej głowie.
Ostatni wdech, w powietrzu unosiła się lekka woń wrzosu, ostatnie spojrzenie na rodzinną okolicę...
- Nie no kuźwa tego juz za dużo.
I nagle bez mojej zgody nogi same zaczęły biec, zwiększając dystans od ostatniego bezpiecznego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz